Zabójstwo w Kotli pod Głogowem. Są wyniki sekcji zwłok zabitych mężczyzn

W poniedziałek, 20 czerwca, biegli z zakresu medycyny sądowej przeprowadzili sekcję zwłok dwóch ofiar brutalnego zabójstwa, do którego doszło 15 czerwca w Kotli. Trwała ona wiele godzin, ze względu na liczne obrażenia na ciałach ofiar.

– Sekcja wykazała, że w przypadku starszego mężczyzny przyczyną zgonu były rany kłute klatki piersiowej oraz szyi z wykrwawieniem. Jeśli chodzi o drugiego mężczyznę, to bezpośrednią przyczyną zgonu były powikłania po licznych ranach kłutych. U obu ofiar w trakcie sekcji stwierdzono liczne rany tego typu – mówi Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

Obecnie prokuratorzy czekają na przygotowanie pełnego, szczegółowego raportu z sekcji zwłok. Jednocześnie cały czas prowadzone są inne czynności śledcze.

Zatrzymana w tej sprawie wnuczka jednej z ofiar, 20-letnia Julia K., została decyzją sądu aresztowana w ubiegły piątek.

Przypomnijmy. Julia K. usłyszała zarzuty zabójstwa dwóch osób. Za ten czyn grozi jej kara do 25 lat pozbawienia wolności lub nawet dożywocie.

Do dramatu doszło w jednym z domów przy ul. Szkolnej w Kotli. To działo się w przeddzień Bożego Ciała. Mieszkańcy okolicy usłyszeli hałasy w domu, w którym z rodziną mieszkała Julia K. Wcześniej spożywano tam alkohol. Nie była to pierwsza awantura w tym domu. Jednakże jej koniec był zupełnie inny niż dotychczas.

Jak relacjonowali sąsiedzi, Julia K. wybiegła z domu. Chwilę później w środku znaleziono ciała dwóch mężczyzn. Zostali zasztyletowani, a wszędzie była krew. Jedną z ofiar był 72-letni dziadek aresztowanej, drugą jego 58-letni Kolega - Andrzej.

O ofiarach sąsiedzi mówią, że byli nieszkodliwi i często razem pili alkohol. Z kolei o Julii nie mieli dobrego zdania. Zaraz po tragedii mówiono nam, że miała problemy psychiczne. Często wzywano do niej policję.

– Od pewnego czasu była bardzo niestabilna. Kiedyś to była normalna dziewczyna, ale coś się zaczęło z nią dziać. Była agresywna – mówił jeden z sąsiadów. – Ponoć trafiała na obserwację psychiatryczną, ale ostatecznie zawsze wracała do domu.

Nie wiadomo co było powodem tragicznie zakończonej awantury. Niektórzy sąsiedzi teoretyzują, że mogło pójść o pieniądze. Tego dnia dziadek Julii odebrał emeryturę. Ona sama nie pracowała. Jak było naprawdę? To zamierzają ustalić śledczy.

20-latka była matką kilkuletniej córeczki. Dziewczynką opiekuje się obecnie babcia. Jak ustaliliśmy, między Julią K. a ojcem dziecka - obcokrajowcem - trwał spór o opiekę. Mężczyzna stara się odebrać dziewczynkę.

Prokuratura wciąż nie zdradza, co Julia K. zeznała podczas przesłuchania. Wiadomo, że w dniu tragedii znajdowała się pod wpływem alkoholu.